sobota, 10 grudnia 2016

Rozdział I

Znacie to uczucie, gdy wszyscy mają Was za ideał kobiecości? To uczucie, gdy przechodzicie przez ulicę i kierowcy zatrzymują się tylko po to, aby na Was popatrzeć? To uczucie, gdy jesteście bardzo seksowne, a przy tym inteligentne, przez co nie możecie wręcz odpędzić się od adoratorów i nawet Pani Krysia z Żabki jest dla Was zawsze uprzejma, bo okrywacie ją emanującym od Was blaskiem? 
Nie martwcie się, ja też nie. 
Za to Stacey Porton, na którą przed chwilą wpadłam, jest tymi odczuciami z pewnością znużona. Porton to wysoka, szczuplutka blondynka o kocich oczach i rzęsach dłuższych niż mój cień, a musicie mieć świadomość, że do najmniejszych istot na ziemi nie należę. Już za samą aparycję ja, jako stereotypowa zawistna kobieta mogłabym ją potępić. Do tego dorzućmy jeszcze fakt, że jest niegłupia (jak to w ogóle możliwe? Każdy wie, że nie da się zająć u Boga dwóch kolejek na raz, no, prócz Angeliny Jolie, ale ona musiała mieć z nim jakieś układy) i macie obraz kobiety idealnej. A raczej Stacey Porton. No jak zwał, tak zwał. W dodatku jest miła, uprzejma, zawsze uśmiechnięta i jest wolontariuszką w Domu Spokojnej Starości,,Poczekalnia".
W tym miejscu powinnam zapewne ukazać pełny obraz mojej skromnej osoby. Dla dodatkowego podkreślenia przepaści między nami dodam, iż Stacey jest rok starsza ode mnie, co oznacza, że właśnie kończy pierwszy rok studiów. Co do mnie, to nie powiem, że jestem brzydka. Nie powiem, bo jestem ruda, a moim skromnym zdaniem  wszystko co rude, to ładne. Szkoda tylko, że pulchniutkie i z muffinami zamiast źrenic w oczach (na prawdę czasami wydaje mi się, że wszędzie widzę tylko jedzenie) i zderzaku większym niż cały rząd byłych Stacey, a warto zaznaczyć, że Porton może pozwolić sobie na zmianę chłopaków częściej, niż ja na zjedzenie pizzy bez przybrania na wadze, tak więc proszę wierzyć na słowo, jest on pokaźny. Nie jestem niska, ale modelką też raczej nie zostanę - nie mówię tu nawet o dyskwalifikacji przez wagę, bo to oczywiste, ale o zbyt niskim wzroście - do metra siedemdziesięciu brakło mi w procesie ewolucji ze dwa centymetry. Aktualnie noszę również aparat na zębach i to chyba na tyle.
Gdy wpadłam na Stacey w jednej ręce trzymałam zakupy z ciuchami, a w drugiej drożdżówkę z budyniem. Boże, jak ja kocham budyń! Blondyneczka ubrana była bardzo elegancko, a że był to sobotni wieczór, to obstawiałam, że szła ze swoim najnowszym chłopakiem na jakiś ekstrawagancki bankiet w centrum miasta. Choć z Porton znamy się od przedszkola, chodziłyśmy zresztą nawet do tego samego liceum, zawsze, gdy ją mijam mam wielką nadzieję, że mnie nie pozna. Niestety - rozpoznaje za każdym razem i jak to u kontaktowych ludzi bywa zagaduje mnie o jakieś bzdety. Stało się tak i tym razem, bo skupiona na mojej drożdżówce (czy wspominałam, że ubóstwiam budyń?) nie zauważyłam jej długich nóg wychodzących zza zakrętu i o mało brakowało, a zderzyłybyśmy się głowami. 
- Rosalynn Wint, czy To ty? - zapytała jakby była całkiem ślepa i nie widziała, że krowa, która na nią wpadła, to ja we własnej osobie
- Rosie, tak to ja - odpowiedziałam z buzią pełną drożdżówki i chyba ją oplułam, bo zrobiła krok w tył 
- Co u Ciebie najdroższa? Ja jadę właśnie do Thomasa, jego mama urządza dziś rodzinną kolację i nie zgadniesz, zaprosiła mnie! - świergotała swoim nieskazitelnie anielskim głosem, a ja modliłam się w duchu, żeby siatka nie pękła, bo coraz bardziej odczuwałam ciężar betów trzymanych w lewej ręce. 
- Wszystko w porządku, matura z głowy, więc najwyższy czas na wakacje - powiedziałam to z nadzieją, że nie będzie drążyć tematu matur, ale na szczęście była zbyt zaabsorbowana chwaleniem się swoimi osiągnięciami żeby o to dopytać. 
- A no przecież! Zapomniałam, że Ty dopiero idziesz na studia! Cóż, ja mam już pierwszy rok za sobą, dostałam stypendium i w przyszłym roku akademickim zostanę najprawdopodobniej wysłana na cały rok do Szwajcarii, w ramach wyróżnienia oczywiście! - ta wiadomość wbrew pozorom nie wzbudziła we mnie zazdrości, a wręcz przeciwnie - nieokiełznaną radość  - calusieńki rok bez idealnej Porton w moim mieście, ba! Kraju? Wyśmienicie! 
- Stacey, to wspaniała wiadomość, gratuluję! Ja niestety muszę już lecieć, do zobaczenia! - połknęłam ostatni kęs drożdżówki i zostawiając zszokowaną moim entuzjazmem koleżankę ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. 

Wczołganie się na trzecie piętro było nie lada wyzwaniem, które byłam zmuszona podjąć ze względu na awarię windy. Z wywieszonym jęzorem doczłapałam pod drzwi mieszkania i zapukałam. Otworzyła mi moja młodsza siostra Tix.
- Będę miała własny pokój, koniec dzielenia go z Tobą! - wykrzyczała zanim zdążyłam się przywitać. 
- Jak to? Przeprowadzamy się do większego mieszkania? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział, więc zdjęłam buty i weszłam do salonu, gdzie przy stole siedzieli rodzice z dziadkami. 
- Przeprowadzamy się? - spytałam ponownie. 
- My nie, ale Ty tak - odparł tata, na co mama wybuchła płaczem. 
- To fatalny pomysł! - wydukała przez łzy. 
- Kiedyś to i tak musiało nastąpić, a teraz nadarzyła się idealna okazja Betty - próbował ją uspokoić ojciec.
- Gdzie się wyprowadzam, czy ktoś ma w ogóle zamiar mi to wyjaśnić? - ponagliłam ich,bo inaczej nigdy bym się nie dowiedziała. 
- Pamiętasz ciotkę Clarę mieszkającą w Radney prawda? - głos zabrała babcia Felicja. 
- Tak, czy coś jej się stało? 
- Nie, ale musi na rok wyjechać za granicę z powodu jakiś badań naukowych - do rozmowy dołączył dziadek Matthew.
- I co w związku z tym? - nadal nie rozumiałam jaki to ma związek ze mną. 
- Clara ma dwa koty i nie ma ich z kim zostawić, pomyśleliśmy, że w zamian za możliwość mieszkania tam zaopiekujesz się nimi. W Radney mają rewelacyjne uniwersytety, z resztą na jednym z nich wykłada Twoja ciotka, także pomoże Ci się tam dostać  - wyjaśnił tata. 
- Byłby to dla Ciebie wspaniały start Rosie - wtrąciła pociągając nosem mama. 
- Co o tym myślisz? Jeśli się zgodzisz mogę zawieźć Cię na miejsce za dwa dni, bo i tak jadę tam w ramach delegacji, a będziesz miała czas przez wakacje na to, by się zaaklimatyzować  i poszukać jakiejś pracy. Oczywiście będziemy Cię wspierać finansowo, ale na własne przyjemności musisz sama sobie zapracować. Jeśli chodzi o ogólne koszty, to mieszkanie masz za darmo, ale musimy pokryć opłaty za prąd, wodę i tak dalej. 
- Moment, czyli informujecie mnie o tym, że się przeprowadzam i pytacie, czy dam radę zrobić to za dwa dni? Szaleństwo! - zdenerwowałam się, bo mimo własnych planów odnośnie przeprowadzki nie spodziewałam się, że nadejdzie to w tak piorunującym tempie. 
- Nie denerwuj się, myśleliśmy, że ten pomysł Ci się spodoba, od dawna mówiłaś, że chcesz się szybko usamodzielnić, a to bardzo dobry krok w tę stronę. Zresztą to tylko na rok, później, gdy Clara wróci albo wynajmiesz tam sobie własne mieszkanie, albo przeniesiesz się na tutejszą uczelnię i zamieszkasz z powrotem z nami - tłumaczył mi spokojnie ojciec. 
- Muszę to przemyśleć. Dziś jest już późno i jestem zmęczona więc idę spać. Ostateczną odpowiedź dam Wam jutro. Dobranoc - odparłam i poszłam do łazienki. 
Po długiej kąpieli od razu się położyłam, jednak długo nie mogłam zasnąć.  Za każdym razem zamykając oczy widziałam mieszkanie ciotki i czułam, jak przywala mnie ciężar czekającej do podjęcia decyzji. Gdy wreszcie nadszedł upragniony sen, śniłam o dwóch szarobiałych kotach, które pakowały moje rzeczy do walizki, szczerząc się przy tym okrutnie.